Racjonalista - Strona głównaDo treści


Fundusz Racjonalisty

Wesprzyj nas..
Zarejestrowaliśmy
204.447.228 wizyt
Ponad 1065 autorów napisało dla nas 7364 tekstów. Zajęłyby one 29017 stron A4

Wyszukaj na stronach:

Kryteria szczegółowe

Najnowsze strony..
Archiwum streszczeń..

 Czy konflikt w Gazie skończy się w 2024?
Raczej tak
Chyba tak
Nie wiem
Chyba nie
Raczej nie
  

Oddano 701 głosów.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"

Złota myśl Racjonalisty:
"To, że jesteśmy krajem katolickim, nie znaczy, że nie możemy być państwem o standardzie demokratycznym z rozdziałem od Kościoła. Inaczej zostaniemy stłamszeni przez Kościół, który coraz więcej chce, chce i chce, i będzie bronił swoich przywilejów. (...) jak lewica rządzi, to Kościół najwięcej ciągnie."
 Czytelnia i książki » Recenzje i krytyki

Roger Scruton – czyli konserwatywny obraz świata [3]
Autor tekstu:

Scruton uważa, że ideały polityczne są niemożliwe do zrealizowania w praktyce, poza środowiskiem, w którym powstały [ 18 ]. Naprawdę? Czy parlamentaryzm typu zachodniego nie zdał egzaminu w Japonii i Indiach? Z Turcją, która się obecnie re-islamizuje zapewne wygląda to gorzej. Huntington, o czym pisałem w recenzji jego głównej książki, uważał, ze w Indiach i Japonii były lepsze fundamenty dla parlamentaryzmu; bo ja wiem — w sumie Indiami rządzili do XVIII wieku wielcy mogołowie — islamscy tyrani, sprawa jest skomplikowana. Na pewno pomaga odrzucenie przesądów religijnych i podróże, czy to jest już wyjście ze środowiska? Scruton oczywiście nie zastanawia się nad tym wszystkim i pędzi dalej, znów stwierdzając autorytatywnie, że dla liberała lojalność wobec społeczeństwa jest środkiem do zapewnienia sobie wolności, a dla konserwatysty celem, no i że oczywiście liberał się myli, nie rozumie polityki itd.. Nie wiem czemu, ale od razu pomyślałem o cytacie z Karla Mosera, który opisując niemieckie bezrybie intelektualne i ideowe połowy XVIII wieku, napisał: „każdy naród ma jakąś siłę napędową, a Niemcy mają posłuszeństwo" [ 19 ] — och jakże żałosny ten konserwatyzm, Scruton wcale nie wstydzi się chwalić konserwatyzmu za brak konkretnych celów politycznych, którym polityka byłaby podporządkowana (jak wolność i równość u liberałów i lewicy) [ 20 ], co pozwala konserwatystom na większą elastyczność. Faktycznie zadziwiali etatystycznością „biały rewolucjonista" Bismarck i reformator parlamentarny Disraeli, ale czy to jest faktycznie atut? I czy przypadkiem konserwatyzm nie ma celu jakim jest zachowanie status quo choćby nie wiem co, bezczynność i żałosne samozadowolenie?

Choć jest konserwatystą demokratycznym, Scruton ceni monarchię ze względu na osobę monarchy, która, niezależnie od przymiotów władcy pobudza lojalność i patriotyzm [ 21 ]. Oczywiste jest, że te przymioty, stan oświecenia i sprawiedliwość władcy są tu kluczowe (niektórych władców np. Fryderyka II czy Józefa II — nawet liberałowie i socjaliści cenią do dziś!), a Scruton jak większość konserwatystów, żyje w świecie bajek o królach i rycerzach bez skazy - tworzy bogów i symbole, bo nie ufa zwykłym ludziom. Zaraz jednak dalej Scruton pisze, że prezydent USA zamiast bycia symbolem, oferuje swój „styl" - dla którego jest wybierany, i że ten styl jest dla konserwatystów — równie cenny jak bycie rzekomo bezosobowym symbolem ciągłości u królów. A czymże ten styl, jeśli nie przymiotem? Dlaczego od Roosevelta oczekiwać należytego stylu, a od Fryderyka II — nie? Znów Mr. Scruton jest z logiką na bakier.

Dalej Scruton pisze o tradycji zauważając przynajmniej, że liberałowie jak Eric Hobsbawn (autor: The invention of Tradition), dezawuują tradycję, widząc w niej pewien konstrukt myślowy, który można zastąpić innym [ 22 ]. Dawniej konserwatysta bredziłby o woli boga, w XX wieku to już nie wypada, więc Scruton pisze, iż tradycja jest tworem myśli wielu pokoleń i trzeba ten wkład szanować (pisał o tym Burke, oraz Bolingbroke, którego Scruton nie wspomina, pewnie dlatego, że był libertynem...), stąd ceni sobie nasz autor gospodarkę nie-planową, i oparte na precedensach „żywe" prawo anglosaskie, oraz o sztuce, mającej sens tylko gdy oparta jest na klasycznych wzorcach [ 23 ]. Sztuka, ekonomia, i prawo w pewien sposób żyją u Scrutona i innych konserwatystów własnym życiem i podlegają ewolucji. Jest to typowy sposób konserwatywnego myślenia, i dlatego konserwatyści właśnie kładą nacisk na unikanie „rewolucyjności" w tych dziedzinach. Sztuki rewolucyjnej, zupełnie nowatorskiej właściwie Scruton nie dopuszcza, tak samo jak faktu, że prawo skodyfikowane, też jest żywe w tym sensie, że podlega interpretacji sędziowskiej (o czym poinformował mnie mój przyjaciel prawnik). Co zaś się tyczy ekonomii; wystarczy zwrócić uwagę na całą naukę Friedricha von Hayeka, który będąc wolnorynkowcem i anty-interwencjonistą dopuszczał przecież możliwość sterowania gospodarką w oparciu o przyszły popyt i podaż oraz oszczędności. Jak zwykle konserwatywny sposób widzenia świata dostaje po uszach od rzeczywistości, i jest mało płodny intelektualnie. Najzabawniejszy był da mnie moment, kiedy Scruton chwali Schönberga i jego atonalną muzykę, za jej mocne oparcie na tradycji muzyki niemieckiej [ 24 ], choć w książce o lewicy, jaką omówię zaraz, uważał go za jednego z burzycieli dobrego smaku i zaprzańców-rewolucjonistów. W sztuce stymulujący od wieków był bunt indywidualności artysty przeciw światu, smutne, że Scruton tego zupełnie nie dostrzega.

Konserwatyści, i tu Scruton nie jest wyjątkiem, uważają że historia i tradycja są ich własnością, choć prawie zawsze stawali po stronie tego co jest obecnie, czyli np. prawa stanowionego w danym państwie przeciw abstrakcjom. Zresztą nieoficjalnie też tworzyli pseudo-historyczne abstrakcje. Jak jednak możliwe są jakiekolwiek wyższe ideały, jeśli podzielimy to co słuszne według kryteriów geograficznych? Scruton bezczelnie kradnie od liberałów ich ideę społeczeństwa obywatelskiego, i twierdzi, że jest to twór konserwatywny [ 25 ]. Tak samo bezczelnie zaleca de facto polityczną bezczynność, choć społeczeństwo obywateli ma to do siebie, że wiecznie domaga się reform i zmian!

Przypomnę w tym miejscu, że zająłem się tą płaską intelektualnie książką, by zdyskredytować konserwatyzm w osobie jego prominentnego przedstawiciela. Nie rozbiłbym tego jednak, gdybym nie uważał, że filozofia jaką prezentuje jest pełna sprzeczności i marzycielstwa. Scruton traktuje jako żonglerkę trafną uwagę Herberta Marcuse’a, o tym, że faszyzm prowadzi do pochłonięcia państwa przez społeczeństwo [ 26 ], a socjalizm odwrotnie i twierdzi, że społeczeństwo i państwo są dwiema stronami tego samego medalu. To, że lewica i liberalne centrum rozróżniają je, ma za kartezjański przeżytek w myśleniu! Ja rozumiem, że rzeczywistość jest jedna, ale przecież administracja i wyborcy to jednak nie to samo. Dualizm kartezjański zakładał natomiast oddzielenie ducha od ciała, dla Scrutona społeczeństwo ma duszę (heglowski prawicowy mit „ducha narodu"), więc chce je znów połączyć, mimo, że de facto w polityce i społeczeństwo i państwo zachowują się materialnie; myśl polityczna i polityka również nie są tym samym; może wiec dualizm kartezjański to dobry nawyk myślowy panie Scruton?

Według Scrutona konserwatyści nie budują polityki na ideach jakichkolwiek „przyrodzonych" uprawnień [ 27 ]. To oczywiście nieprawda, jak wszystko u tego autora. Spójrzmy na konserwatystów na świecie i np. ich prawa religijne (np. nie dawanie dzieciom leków i zastrzyków) czy rodzinne (uprzywilejowanie prawne rodzin), czy się to różni od liberalnych praw człowieka? Kierunkiem i sensem tak, ale przecież nie kategorią. Rozumiem jednak, że Scruton ma na myśli idealnych, a nie rzeczywistych konserwatystów. Typowym konserwatystą jest Scruton, gdy krytykuje roszczeniowy język „uprawnień". Dla niego państwo rozdaje nie prawa lecz przywileje [ 28 ]. Cóż cieszę, się, że mam „przywilej" życia w tym kraju, i postaram się nie rozdrażnić pana Tuska, bo mi gotów cofnąć przywilej...

W realnym świecie państwo i tak musi zabiegać o popularność u obywateli, więc nawet gdyby cofnęło obywatelom wszystkie prawa, jakie oni uważają za im należne, to rozdawało, jak nie prawa, to przywileje. Czy ta różnica faktycznie dotyczy czegoś więcej niż estetyki? Państwo dla Scrutona i konserwatywnej prawicy to żywy organizm, który składa się z rzymskich obywateli i instytucji razem wziętych — zwłaszcza niemieccy konserwatyści w XIX wieku lubili wmawiać ludziom, że państwo to nie poczta i ministerstwo, lecz ucieleśniony duch narodu. Antropomorfizowanie państwa to post-religijna dziecinada, i stary numer, ileż to razy np. KrK wmawiał ludziom, że Kościół Polski, to nie 50 tys. zakonników i księży, ale 35 mln wiernych? Każda instytucja musi walczyć o poparcie, i nic nie da powiedzenie, że ucieleśnia ona wolę ludu czy coś w tym rodzaju. Państwo to dla konserwatystów dający bezpieczeństwo bóg, nie od dziś wiadomo, że prawicowcy mają zwykle słabszy system nerwowy...

Od sztywnych praw konstytucji wyżej ceni Scruton raczej nawyki i zwyczaje prawne. Skąd się takie pomysły biorą? Przecież angielski Bill of Rights z 1688 roku, jest sztywną spisaną konstytucją Anglii, a mimo to ciągle znajdują się angielskie bęcwały uważające, że jest ona czymś więcej. Zresztą warto tu powołać się na innego konserwatystę — amerykańskiego — Thomasa Woodsa, którego wybitnie nie lubię za jego prokościelna propagandę, ale który trafnie zauważył, że Amerykanie w latach 70. i 80. XVIII wieku, nie chcieli zmiennej i nijakiej konstytucji tak jak ją rozumieli Brytyjczycy, lecz sztywną i zrozumiałą dla wszystkich i jak najbardziej spisaną i widoczną najlepiej na ścianie ratusza [ 29 ]. Te wszystkie bajania Burke’a i de Maistre’a o rzekomej wyższości niespisanej konstytucji to czysta fikcja. Przecież do licha historia pełna jest spisanych ordonansów, nakazów królewskich, bulli — co to jest jeśli nie spisane konstytucje? Rozumiem, że Scruton i konserwatyści chcieliby, by prawo było spójne filozoficznie, i tu być może prawo precedensowa ma pewną przewagę, ale mówienie o niepisanej konstytucji ma sens tylko wtedy, gdy prawo jest oczywiste dla każdego — a nigdy nie jest. Śmiem twierdzić, że prawo wystawione jest na większe niebezpieczeństwo roszczeń, gdy nie jest spisane. Choć może się mylę.

Demokracji nie lubi Scruton za to, że przyspiesza atomizację społeczną, i cytuje Tocqueville’a, który faktycznie o tym pisał [ 30 ]. O czym już Scruton dalej nie pisze, Tocqueville uważał też, że demokracja faworyzuje głupotę, bo każdy wyborca myśli o innych jak o równych sobie, także pod względem intelektualnym. Jednocześnie ta atomizacja u Tocqueville’a pociągała za sobą tyranię większości, i coś co Ortega y Gasset nazwałby buntem mas. Tocqueville i Ortega y Gasset, jako liberałowie-elitaryści, bali się, że demokracja zdusi jednostkę i wprowadzi społeczną urawniłowkę, Scruton zaś martwi się tylko o spoistość społeczną, a przecież Tocqueville uważał, że pod tym względem te egalitarystyczne USA są niezrównane! Wniosek: Scruton, albo nie rozumie Tocqueville’a, albo rozmyślnie fałszuje jego przekaz. Nieco słuszniej Scruton broni instytucji założonych w czasach niedemokratycznych, jak Izba Lordów, przed marginalizacją, pod pretekstem iż powstały w sposób niedemokratyczny (do tego zmierzała polityka Tony’ego Blaira) [ 31 ]. Prawdopodobnie i Blair i Scruton mieli ukryte motywy; Blair zapewne po prostu nienawidzi, a Scruton kocha tych arcybiskupów zasiadających w HL. Zupełnie nie pojmuję z kolei, dlaczego konserwatyści, w tym i Scruton, uważają, że kaprysy demosa i kadencyjnych gabinetów mogą zaszkodzić woli politycznej zmarłych i nienarodzonych, a kaprysy monarchy nie [ 32 ]. Czy monarcha nie może być rewolucjonistą? A taki Piotr Wielki? A Fryderyk Wilhelm I? A Reza Pahlawi ? Monarchów traktuje Scruton jak „głos historii" [ 33 ] i ucieleśnienie ducha narodu, a przecież monarchowie łamali własne prawa (taki Ludwik XIV z trudem przepchnął sprawę bastardów, którzy wbrew prawom królestwa mieli dziedziczyć, choć i tak jego testament anulowano i wszystko wróciło do „normy") wyrzynali się nawzajem, a Anglia miała chyba z 8 dynastii; która z nich była prawdziwym głosem narodu? Shakespeare oczerniał Yorków, by dowieść, że byli nimi Tudorowie… Lubi też Scruton arystokrację, i elitaryzm jaki ona reprezentuje, a czy nie lepszy jest elitaryzm self-made men? Boi się nadmiaru władzy jaką dysponuje gabinet, ale czy nie było tak samo za czasów Roberta Walpole’a (1721-1742), czy Waltera Bagehota, albo w XVII wieku, kiedy ministrowie byli po prostu dworakami? Boi się nasz autor nierównowagi między władzami, a jednocześnie trójpodział monteskiuszowskie wydaje mu się niepożądany [ 34 ]. Zresztą zaraz dalej czytamy, że gabinet nie mógłby rządzić, gdyby miał odseparować od siebie swoje kompetencje legislacyjne i wykonawcze [ 35 ] — a ja myślałem, że gabinet (tj. grupka najważniejszych ministrów) to po prostu egzekutywa, która wydaje polecenia, a nie prawa. Jeśli nawet gabinet ma inicjatywę prawną, to przecież nie jest od razu legislatywą. Tak samo uwaga Scrutona, że sądy nie są w stanie nikogo ukarać, a jedynie skazać, trafia w próżnię.


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 Dalej..
 Zobacz komentarze (3)..   


 Przypisy:
[ 18 ] Ibidem, s.55
[ 19 ] M. Wawrykowa, Dzieje Niemiec 1648-1789, Warszawa PWN 1976, s. 19.
[ 20 ] R. Scruton, Co znaczy konserwatyzm, s. 56.
[ 21 ] Ibidem, s.56-57
[ 22 ] Ibidem, s.58
[ 23 ] 61
[ 24 ] Ibidem, s.62
[ 25 ] Ibidem, s.66
[ 26 ] Ibidem, s.71
[ 27 ] Ibidem, s.73
[ 28 ] Ibidem, s. 74
[ 29 ] Vide: Th. Woods, Niepoprawna politycznie historia Stanów Zjednoczonych
[ 30 ] R. Scruton, Co znaczy konserwatyzm, s. 79.
[ 31 ] Ibidem, s. 80
[ 32 ] Ibidem, s.81
[ 33 ] Ibidem, s. 83
[ 34 ] Ibidem, s. 91
[ 35 ] Ibidem, s.92

« Recenzje i krytyki   (Publikacja: 14-03-2013 )

 Wyślij mailem..   
Wersja do druku    PDF    MS Word

Piotr Napierała
Urodzony w 1982r. w Poznaniu - historyk; zajmuje się myślą polityczną oświecenia i jego przeciwników i dyplomacją Francji i Anglii XVIII wieku, a także kwestiami związanymi z ustrojem państw (Niemcy, Szwecja, W. Brytania, Francja) w tej epoce.
 Strona www autora

 Liczba tekstów na portalu: 74  Pokaż inne teksty autora
 Najnowszy tekst autora: Bernard-Henri Lévy American Vertigo
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl. Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie, bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
str. 8822 
   Chcesz mieć więcej? Załóż konto czytelnika
[ Regulamin publikacji ] [ Bannery ] [ Mapa portalu ] [ Reklama ] [ Sklep ] [ Zarejestruj się ] [ Kontakt ]
Racjonalista © Copyright 2000-2018 (e-mail: redakcja | administrator)
Fundacja Wolnej Myśli, konto bankowe 101140 2017 0000 4002 1048 6365