|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Czytelnia i książki » Recenzje i krytyki
Roger Scruton – czyli konserwatywny obraz świata [4] Autor tekstu: Piotr Napierała
Nie byłby Scruton
prawdziwym konserwatystą, gdyby nie biadolił choć trochę, o tym, że UE
reprezentuje reformatorską wolę, a nie sprawiedliwość, i dlatego stanowi
zagrożenie dla brytyjskiego common law. Dyrektywy unijne są przetwarzane przez
sędziów brytyjskich i dopasowywane do prawa brytyjskiego i jego zasad. Scruton
uważa, że nie są one do pogodzenia, bo UE kieruje się „sprawiedliwością
społeczną", a common law — spójnością. Przykładów tego konfliktu nie
podał [ 36 ]...
Natomiast wyraźnie opowiada się za istnieniem partii konserwatywnych zgodnie z wolą Burke’a, a wbrew przedburkowskiemu
toryzmowi, niechętnemu wszelkiemu partyjnictwu, który łudził się, że robi
politykę dla wszystkich [ 37 ].
Obawa niektórych konserwatystów (od Bolingbroke’a), że samym swoim
istnieniem partie zagrażają jedności społecznej, podobne są obawom niektórych
liberałów, którzy nie wiedzą, czy liberalizm powinien rządzić, czy tylko
przeszkadzać tyranom (Constant). Oba te spory są dość zabawne; by zmieniać
trzeba rządzić. Niestety Scruton to wie.… (jako liberał wolałbym, by błądził).
Scruton broni spoistości
społecznej i ładu społecznego jako hamulców przeciw dążeniom
separatystycznym. Np. uważa, że gdyby nie patriotyzm ogólno brytyjski,
mieszkańcy Yarmouth bogate dzięki ropie naftowej, mogliby któregoś dnia
oddzielić się od UK [ 38 ].
Pewnie tak, ale po pierwsze pluralizm opinii w tym mieście zapewne nigdy na to
nie pozwoli, a gospodarcza globalizacja czyniłaby ten krok nieopłacalnym.
Potem mamy znów krytykę UE — jako tworu rzekomo skoncentrowanego tylko na
dobrobycie ekonomicznym [ 39 ].
Scruton pewnie wolał przemilczeć pacyfistyczne cele powstania EWG, WE itd.
Dalej mamy narzekania na liberałów, którzy doprowadzili do takiej sytuacji,
kiedy każde preferowanie Brytyjczyków „rodowitych", jest uważane za
rasizm, a oskarżenie o rasizm równa się byciem rasistą. Cytuje też
niejakiego Sidgwicka — XIX-wiecznego liberała i autora Elements of
Politics (1891), który uważał, że rząd ma utrzymywać porządek na danym
terytorium bez decydowania, o tym , kto ma na tym terytorium zamieszkiwać
[ 40 ].
Scruton uważa takie podejście za absurd i pisze o zasługach przodków. Znów
pomyślmy o rzeczywistości; kto jest lepszym obywatelem; anglo-celt, którego
przodkowie mieszkali w Anglii już w XII wieku, czy ten, który jest wartościowym
obywatelem. Scruton myli postmodernistyczny anty-liberalny multikulturalizm -
tj. doktrynę, wymuszającą dzielenie państw na strefy wpływów poszczególnych
kultur, z liberalnym indywidualizmem, który preferuje raczej zdolności niż
krew. Oskarżając
liberałów o chęć stworzenia w UK Multi-kulti na wzór USA — tyle, że USA
NIE SĄ społeczeństwem Multi-kulti, ale równościowym liberalnym melting pot
(tylko podejście do religii jest nieco multikulturowe, w sumie jest jeden mormoński
stan — Utah), który zabija to co w kulturach kolczastego, dając dzięki temu
nieco oddechu jednostkom. To ubóstwianie kultury, wraz z jej najbardziej
opresyjnymi elementami, doprowadziło tych „konserwatystów na haju", jak
lubię nazywać postmodernistów,
tych indyferentnych kulturowo kulturo-lubów (o konserwatyzm oskarżał
postmodernistów np. Habermas — bardzo słusznie!) do inwazji
multikulturalizmu na UK, o czym barwnie pisze Melanie Phillips. Scruton lubi
tylko jedną kulturę — brytyjską, choć nigdy nie precyzuje jakie jej wartości — poza autorytetem (ta wartość jest ceniona i w innych kulturach, często
bardziej niż w UK, choćby w takiej Japonii) ma na myśli. Jeśli liberał
popiera multikulturalizm to albo myli go ze zdrowym kulturo-secptycznym
indywidualizmem, albo nie jest liberałem… Jeśli większość „liberałów" w UK to czyni, to słusznie ich za to Scruton gani. Liberał prawdziwy nigdy nie
będzie uważał np. takiej akcji afirmacyjnej (nie chodzi tylko o USA, ale np.
tą stosowaną w UK wobec Hindusów i Pakistańczyków) za cokolwiek więcej niż
zło konieczne.
Następnie Scruton
zastanawia się nad granicami władzy prawa nad jednostką. Scruton zastanawia
się dlaczego CP reklamowała się w latach 70. XX wieku jako partia prawa i porządku, skoro właściwie każda partia winna być taką z zasady. Następnie
znów atakuje liberałów; za to, że np. dopuszczają pozbawienia wolności
jednej osoby by chronić drugą. Ten zarzut to tak oczywista bzdura, że nawet
tego nie skomentuję. Natomiast dalej atakuje on Immanuela Kanta, który
twierdził, że tylko autonomiczna jednostka uwolniona od nacisku z zewnątrz
(heteronomii woli) może być wolna i podejmować dobrowolne decyzje. Scruton
zauważa, że wielki niemiecki liberalny filozof uważał, że tzw. prawa
moralne, zrozumiałe dla każdego myślącego człowieka, można wywieźć właśnie z tej autonomiczności jednostki, jednocześnie zauważając, że nie typują
one np. żadnego idealnego — dla tej autonomii — ustroju [ 41 ].
Scrutona dziwi ta apolityczność, a przecież o to właśnie chodziło liberałom — o „strefę prywatną" (Locke) wolną od polityki i typowej dla niej
nietolerancji. Pamiętam jak Janusz Korwin-Mikke słusznie i bardzo liberalnie
zarazem pisał, że wszystko jedno kto nie wtrąca się w życie jednostki czy
rodziny. Dla Scrutona może to być za trudne, albo może po prostu go to nie
obchodzi, on musi mieć idealne państwo tu i teraz. Zresztą sam też tego
idealnego państwa nie przedstawia, lecz dalej atakuje indywidualizm jako
sprzeczny rzekomo z życiem i „rodzący mit liberalizmu". Nie rozumie
Scruton konceptu wieku dojrzałego do decyzji. Kiedy czytam, że „prawo jest
wolą państwa" i współzależnego odeń społeczeństwa [ 42 ],
włos jeży mi się na głowie. Dla mnie prawo to spisane zasady minimum
moralnego jakie jest niezbędne by ludzie żyli w pokoju i szczęściu. Zarzuca
Scruton liberałom, że widzą zło w efekcie czynu, a nie w samym czynie, co
odnosi np. do problemu pornografii. Uważa bowiem, że podczas gdy liberałowie
zajmują się kwestią decyzji i odpowiedzialności, i szkody, pornografia
pozostaje i wypacza sens miłości fizycznej, zamieniając akt miłosny w jego
karykaturę [ 43 ].
Cóż, jestem liberałem, i dla mnie właśnie istotna jest odpowiedzialność.
Zasada Ulpianusa — „chcącemu nie dzieje się krzywda" — uznaje, że każdy
człowiek po 18 roku życia, ogląda porno na własne ryzyko, choć z drugiej
strony pornografia zawsze istniała i była poczytna i ceniona, warto też pamiętać o tym, że ma ona swoich obrońców; według wielu minimalizuje napięcie
seksualne wielu osób, które sfutrowane byłyby groźne np. dla kobiet na
ulicy. Niektórzy nawet, jak Zygmunt Kałużyński, twierdzili, że pornografia
łagodzi obyczaje i zwalcza rasizm. Poza wszystkim, konserwatyści zawsze dążyli
do likwidacji wyuzdanego erotyzmu, i w ogóle erotyzmu pozamałżeńskiego -
ze względów dewocyjnych, głosząc wszem i wobec, że np. onanizm
powoduje idiotyzm — gdyby tak było to na ziemi byliby niemal sami idioci.
Scruton czepia się idei age of consent, sugerując, że może być dziewczyna chętna,
która wg prawa zgody nie wyraża — cóż jest to pewien problem, ale do
licha, jeśli dziewczyna ukryje swój niedojrzały wiek, wtedy jest to okoliczność
łagodząca, więc nie jest to problem duży, a jakaś granica być przecież
musi. Nie obchodzi to jednak Scrutona, który ostatkiem sił próbuje znaleźć w liberalnym podejściu jakąś lukę...
Ten sam problem zgody i szkody przenosi Scruton w sferę prawa. Uważa za nieporozumienie sytuację,
taką że konserwatysta musi udowadniać dlaczego jakaś zmiana w prawie, której
się przeciwstawia może być szkodliwa. Zastanawia się Scruton, czy może być
jakaś czynność, która może przynieść krzywdę tylko dlatego, że nie wyrażono
na nią zgody [ 44 ].
Zapewne faktycznie nie zawsze da się te kwestie rozgraniczyć, ale atakując
zasadę Ulpianusa — „chcącemu nie dzieje się krzywda" — Scruton
atakuje podstawę obecnego prawa, które całkiem słusznie faworyzuje zdrowy
rozsądek nad głupotą kogoś, kto często naprawdę może mieć pretensję
tylko do siebie. Scruton wyraźnie marzy o świecie, w którym pewne rzeczy są
złe, bo są złe, co w pluralistycznym wielokulturowym świecie oznacza powrót
do epoki wojen. Zasada Ulpiana przenosi kwestie prawa z subiektywnych tabu
kulturowych, na pole chłodnych naukowych dociekań, i to jest kolejna jego
zaleta, której autor nie dostrzega. Scruton uważa, np. że nie da się
liberalnie (tj. bez nawiązania do tradycyjnej moralności) uzasadnić tego, że
np. hałasowanie w nocy jest niezgodne z prawem. Nie da się? Przecież sąsiedzi
to jednostki ze swoimi aspiracjami! Otóż i liberalne uzasadnienie
[ 45 ].
„Liberalizm dąży do usunięcia z prawa konkretnego porządku społecznego"
[ 46 ],
co ma przekształcać prawo w sieć sformalizowanych przepisów jakie można
obejść, pisze Scruton — częściowo to prawda, ale nie zdaje on sobie
sprawy, że w wielokulturowym świecie, tylko tak prawo może działać nie
deptując pewnych np. grup etnicznych, poza tym liberalizm zachodni sam jest
pewną kulturą, która z powodzeniem zastąpiła patriarchalną kulturę np.
brytyjską już w XVII wieku. Liberalizm stanowi spójny system, a nie luźną i wewnętrznie sprzeczną mieszaninę kulturowych czy religijnych
tabu, sam zresztą przyznaje, ze „może istnieć spójny liberalny
konsensus społeczny" [ 47 ].
To w czym problem? Istota kary sądowej według konserwatystów, to zdaniem
Scrutona — sprawiedliwy odwet, zaś liberałowie wolą model kary jako
odseparowania jednostki od społeczeństwa w celu ochrony tego ostatniego, lub
jako reformowanie/resocjalizacja jednostki. Kara przestaje być moralną
koniecznością, a zaczyna być eksperymentem humanitarnym [ 48 ].
Cóż Foucault nazywał to postępem od monarchicznej zemsty prawnej do
naukowego liberalnego nadzoru nad złoczyńcą [ 49 ].
Gandhi zaś odradzał metodę „oko za oko, ząb za ząb", bo wtedy świat będzie
„ślepy i bezzębny". Być może też paradoksalnie, sceptyczni wobec
religii, liberałowie, lepiej opanowali zasady chrześcijańskiego miłosierdzia,
niż konserwatyści. Scruton, choć nakazuje ważyć karę do zbrodni (uważa,
nie wiadomo właściwie czemu, że w podejściu liberalnym to niemożliwe, bo
humanitaryzm przesłania wszystko, ale nie tłumaczy dlaczego tak uważa), nie
zaleca karania złodziei samochodów strzałem w tył głowy (jak w ChRLD), ale i tak wydaje się jakoś „krwiożerczy". Zaraz potem marudzi, że dożywotnie
więzienie demoralizuje jeszcze bardziej i zniechęca do życia — zaraz zaraz,
przecież to co robi się z ukaranym przestępcą miało nie mieć znaczenia?
Aha — ma znaczenie, jeśli można dokopać liberałom. Liberałowie faktycznie
zwykle przedkładają dożywocie i resocjalizację nad karę śmierci (np.
d'Holbach był zwolennikiem resocjalizacji, ponieważ uważał, że za część
winy skazanego odpowiada otoczenie i wychowanie) , ale bynajmniej nie wszyscy.
1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 Dalej..
Przypisy: [ 49 ] Vide: M. Foucault, Nadzorować i karać « Recenzje i krytyki (Publikacja: 14-03-2013 )
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 8822 |
|