Racjonalista - Strona głównaDo treści


Fundusz Racjonalisty

Wesprzyj nas..
Zarejestrowaliśmy
204.447.317 wizyt
Ponad 1065 autorów napisało dla nas 7364 tekstów. Zajęłyby one 29017 stron A4

Wyszukaj na stronach:

Kryteria szczegółowe

Najnowsze strony..
Archiwum streszczeń..

 Czy konflikt w Gazie skończy się w 2024?
Raczej tak
Chyba tak
Nie wiem
Chyba nie
Raczej nie
  

Oddano 701 głosów.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"

Złota myśl Racjonalisty:
Religia nie jest fundamentem moralności, to nasza intuicja moralna tworzy grunt dla religii. Religia nie tłumaczy obecności cierpienia, lecz sposób, w jaki ludzie postrzegają nieszczęście sprawia, że łatwiej przyjmujemy religię.
 Czytelnia i książki » Recenzje i krytyki

Roger Scruton – czyli konserwatywny obraz świata [9]
Autor tekstu:

Rozdział VII zajmuje charakterystyka Rudolfa Bahro (1935-1997), który należał do partii komunistycznej NRD, z której jednak został usunięty, a następnie aresztowany za rzekome szpiegostwo, przetrzymywany w więzieniu Stasi w Berlin-Hohenschönhausen (1977-1979) i skazany na 8 lat więzienia za krytykę ustroju. Po zmasowanej kampanii w jego obronie zezwolono mu ostatecznie na zamieszkanie w Berlinie Zachodnim. Scruton przyrównuje Bahro do czeskiego sympatyka powstania na Węgrzech z 1956 roku Pavela Tigrida, który uważał, że zło nie może wynikać nigdy z socjalizmu, a co najwyżej z jego wypaczeń, o które to wypaczenia Tigrid posądzał ZSRR [ 122 ]. Bahro również tłumaczył zbrodnie ZSRR tendencjami reakcjonistycznymi w tym kraju, a nie socjalizmem. Scruton zwraca uwagę na wypranie prozy Bahro z czynnika ludzkiego (Niemiec nie pisze o zdobyciu władzy, lecz np. o „konstytuowaniu substancji umiejętności regulowania ogólnej budowy społecznej"), tak samo pisze nie o mordzie na wzbogaconych po reformach Stołypina (1906) kułaków w Rosji, lecz o byciu przez nich „obiektem drugiej rewolucji", co było konieczne, gdyż inaczej wg Bahro Rosja nie weszłaby nigdy na drogę uprzemysłowienia, lecz pogrążyła się w azjatyckim, agrarnym kapitalizmie [ 123 ]. Scruton uważa Bahro za paskudnego propagandystę, bądź człowieka zupełnie zagubionego w lewicowych odmętach, bredzącego o socjalizmie z ludzką twarzą. Bahro uważał metody radzieckie za niedobre i zalecał drogę obraną przez Mao [ 124 ]. Od siebie dodam, że Mao utrwalił w Chinach azjatyckie feudalizm, ale co tam… Scruton natomiast dostrzega inną niekonsekwencję, iż Bahro najpierw pisze o klasie robotniczej, a potem uważa Rosję 1917 roku za kraj rolniczy, a wg Marxa rewolucja socjalistyczna mogła nastąpić jedynie z woli proletariatu [ 125 ]. Jest to jednak dość dobrze znany zarzut. Ciekawe, że zarzuty Scrutona wobec omawianych lewicowców są zwykle inne, niż ja sam wytaczam. Całe zło widzi Bahro w biurokracji, co też stanowi stary lewicowy numer; już Trocki pokłóciwszy się ze Stalinem uznał go za bezideowego biurokratę… Bahro postulował zniesienie norm pracy i pracy na akord, oraz powstanie rzeczywistego socjalizmu, zespolonego ściśle z wolą ludu, który spowoduje, że opozycja nie będzie już potrzebna. Scruton zauważa, jak umysł komunisty nakazuje „gasić dociekliwość chłodnymi abstrakcjami", lecz oczywiście nie dostrzega, że to samo czyni umysłom wiara religijna. Bahro, jak czytamy w wikipedii, podkreślał konieczność odbudowy wspólnot lokalnych oraz odrodzenia życia duchowego, tego Scruton już nie napisał, bo obnażyłby kolejne podobieństwo konserwatyzmu i socjalizmu tym razem na polu maniakalnego antymaterializmu...

Rozdział VIII zajmuje biogram wcześniejszego chronologicznie od pozostałych bohaterów książki, myśliciela Antonio Gramsciego (1891-1937), podziwianego przez Bobbioa, Hobsbawma, Althussera i pokolenie protestów 68 roku, które wybrało Gramsciego na swojego patrona [ 126 ]. Zresztą myśl Gramsciego kontynuował i rozwijał już zwolennik komunizmu ewolucyjnego i demokratycznego Palmiro Togliatti od 1944 roku.

Zdaniem Scrutona Gramsci idealnie wpisywał się we włoski ideał uczonego-lidera, a jego walka z Mussolinim pozwalała starannie odkroić faszyzm od komunizmu, mimo wielu wspólnych cech obu systemów, które Scruton z wyraźnym upodobaniem wymienia (jednopartyjność, dyscyplina, zakaz wolnej myśli, militaryzm), jedyną różnicę upatrując w tym, że faszyzm czasem dochodził do władzy legalnie [ 127 ]. Scruton popełnia tu jednak szachrajstwo większe jeszcze niż wielbiące Gramsciego pokolenie 68 roku; zupełnie pomija fakt, iż faszyzm mógł przejąć władzę legalnie, bo W PRZECIWIEŃSTWIE do komunizmu odwoływał się do konserwatywnych, religijnych i narodowych mitów; strachów, ksenofobii, atawizmów, rasizmu i wyidealizowanej przeszłości (Germania, Imperium Cezara itd.) i choć instytucjonalnie się od komunizmu wiele nie różnił (choć i tu np. widać większy pociąg faszyzmu do hierarchii i uznanie własności prywatnej, w ramach rozmaitych struktur kartelowych), tak cała ideologia faszyzmu jest reakcyjna w treści, choć konstruktywistyczna w praktyce — jak konserwatyzm, a nie socjalizm/komunizm. I tak słusznie pisał Gramsci o faszyzmie i władzy prawicowej „burżuazji, którą nieustannie podbudowują nawyki kulturowo-administracyjne np. lojalistyczne kazania kleru — tak to faktycznie wygląda z punktu widzenia rewolucjonisty… Gramsci odrzucił marksowski determinizm i kazał komunistom odwojowywać kulturę, czym dodał życia myśli lewicowej, wierzył, ze inteligencja będzie patronować nowej rewolucji socjalistycznej, tym razem kulturowej, a nie socjalistycznej, choć jak słusznie przypomina Scruton, intelektualiści w latach 20 i 30 poparli faszyzm [ 128 ], a nie komunizm. Gramsci uznał faszyzm za ruch drobnomieszczan, lecz zdaniem Scrutona metody dla swojej koncepcji komunizmu zaczerpnął właśnie od faszystów, stąd potem stale zacierał podobieństwa między swoją ulubioną ideologią a faszyzmem [ 129 ]. Czy jednak podobieństwo metod polityki, a nie treści, jest czymś czego należy się wstydzić? Czy Scruton sam nie popełnił tego samego "grzechu" kiedy każe konserwatystom tworzyć spójną „doktrynę celu", jaką wypracował liberalizm i czerwoni?

Francuskiego marksistę Louisa Althussera (1918-1990), Scruton uważa za jednego z tych myślicieli, którzy uznali studentów za doskonały proletariat zastępczy [ 130 ]. Jednocześnie w oczach Brytyjczyka, Althusser jest myślicielem anachronicznym, gdyż np. upiera się przy smithowsko-marksowskim, wielokrotnie już obalonym (przez teorie podkreślające znaczenie popytu; Boehm-Bawerk, von Mises) twierdzeniem o związku wartości towaru z pracą włożoną w jego wyprodukowanie [ 131 ]. Według Scrutona, Althusser traktuje jednak „Kapitał", niczym Biblię czy Koran (zdania typu: „nie można czytać właściwie "Kapitału" bez filozofii marksistowskiej, którą zarazem należy wyczytać z samego „Kapitału") [ 132 ] i nie dyskutuje z nie-marksistami o ekonomii. Althuser wysuwał tezę o wielkim „pęknięciu epistemologicznym", jakie zaistniało w filozofii Marksa pomiędzy jego wczesnymi pismami (z lat 1840-1845) a dziełami późniejszymi, które są jego zdaniem właściwymi tekstami marksizmu, jako już nie ideologii, lecz teorii naukowej. Jak Gramsci Althusser sprowadzał dialektykę społeczną do walki nie na polu ekonomii lecz kultury. Od Trockiego bierze z kolej tezę o konfliktach wynikających z niezrównoważonego rozwoju społecznego w różnych krajach czy regionach, stąd wieloprzyczynowość rewolucji jako procesu u Althussera.

Scruton złośliwie uznaje zapętlenia rozmaitych wewnętrznych sprzeczności w procesach historycznych omawianych przez Althussera, za faktyczne przyznanie, że prawidłowy i prawdziwy jest jedynie woluntaryzm historyczny, nie udaje się bowiem francuskiemu marksiście opracować żadnej teorii przewidującej bieg zdarzeń w przyszłości [ 133 ], stąd zdaniem konserwatysty Althusser uprawia bardziej teologię niż naukę, a nawet zachwala swą teologię niczym Pascal w swoim słynnym zakładzie. Eksponując rolę intelektualisty i jego działań w kulturze, Nowa Lewica zdaniem Scrutona, pozbawia marksizm jego waloru wyjaśniającego (marksizm „wyjaśnia" przez sprowadzenie wszystkiego do gospodarki).

Być może Scruton ma rację, że marksizm jest religią ateistów. Moim zdaniem jest jedynie religią pseudo-ateistów, którzy mają już humanistyczną wiarę w człowieka, miast degradującej człowieka wiary w bóstwa, ale nie wyzwolili się jeszcze z przesądów totalnej zależności człowieka od natury — w końcu chcą na gwałt pomóc człowiekowi ją odnaleźć. Ciekawe, że to socjaliści są historycznymi deterministami, a chadecy/konserwatyści jak Scruton — woluntarystami — u tych ostatnich bóg panuje nad wszystkich z wyjątkiem czasu i historii… a więc mamy tu starcie lewicowych religiantów z prawicowymi deistami. Dziwne prawda?

Dalej Scruton zwraca uwagę na nadmiar określeń technicznych u Althussera, mających przykryć jałowość myśli francuskiego autora. Faktycznie, wystarczy rzucić okiem na ten fragment: „..Reprodukcja siły roboczej wymaga nie tylko reprodukcji jej umiejętności, ale zarazem reprodukcji jej podporządkowania regułom panującego porządku, tzn. w przypadku pracowników — reprodukcji ideologii panującej, a w przypadku przedstawicieli wyzysku i represji — możliwości odpowiedniego manipulowania ideologią panującą tak, by zapewnić dominację klasy panującej "w słowach i poprzez nie…" (Źródło: Ideologia i ideologiczne aparaty państwa (wskazówki do badań), przeł. Andrzej Staroń), a także wrzucanie przezeń do jednego wora z napisem „empiryzm" Descartesa, Kanta, Hegla i Husserla, mimo iż ci czterej w niczym się nie zgadzali, jest to zdaniem Scrutona odruch dogmatyka, który traktuje swą nie marksowską „praktykę teoretyczną" jak prawdę wiary [ 134 ]. Raz po raz porównuje Scruton Althussera do „pijanego mistyka", dlaczego nie do mistyka po prostu? Po raz kolejny chrześcijańskie zahamowania nie pozwalają Scrutonowi przyznać, że nie tylko marksizm przypomina religię, ale i odwrotnie. Althusser podziela paranoiczną wiarę we wszechogarniający ucisk ze strony kościołów, partii, szowinizmu, liberalizmu, nacjonalizmu i demokracji. Pamiętam jak Paul Johnson diagnozował taką paranoję wszędobylskiej władzy u Rousseau...

Rozdział X poświęcony jest Immanuelowi Wallersteinowi, amerykańskiemu socjologowi urodzonemu w 1930 roku w Nowym Jorku, który według Scrutona jest w prostej linii kontynuatorem myśli Hobsona i Lenina o imperializmie jako najwyższym stadium kapitalizmu [ 135 ], i nowego wariantu neokolonialnego, który lewica ukuła dla tych, którzy dorośli w latach 60 i którzy nie mogli poznać nazizmu, i nie podziwiali już ZSRR, tak przynajmniej ujmuje te zmiany Scruton [ 136 ]. Biedak z Trzeciego Świata stał się, według Scrutona, połączeniem biednego proletariusza uciskanego przez kapitał, dobrego dzikusa Rousseau i Chrystusa cierpiącego za nasze — konsumentów — grzechy. W „trzecioświatyzm" wierzyli Willy Brandt i Immanuel Wallerstein, uczestnik studenckich zamieszek na uniwersytecie Columbia w 1968, po których przeniósł się do Montrealu, a potem do Binghampton (stan Nowy Jork), a wiarę że globalny rynek stanowi przeszkodę dla rozwoju trzecioświatowych gospodarek opierali na wymowie wczesnych dzieł historycznych Fernanda Braudela, oraz na teorii konwergencji Gordona Skillinga zakładającej podobieństwa rozwoju imperium NATO i UW wynikającej ze wzajemnych systemowych oddziaływań [ 137 ]. Nierówność społeczna międzyklasowa, nigdy międzyjednostkowa jest w nich traktowana jak ucisk, co usprawiedliwia użycie siły przeciw kapitalizmowi. Mimo iż dobrowolna wymiana i umowa potrzebuje nierówności, jak słusznie zauważa Scruton. Choć Marx uważał, ze nie należy personifikować klasy społecznej traktując klasy jak teoretyczne określenie struktury materialnej [ 138 ], to stworzył sentymentalny język nakazujący bronić wyzyskiwanego proletariusza, a to z kolei pozwala personifikować i proletariat i burżuazję. By stworzyć trzecioświatyzm, jak pisze Scruton wystarczy już tylko utożsamić burżuazję z państwem. Wallerstein próbuje wykazać że akumulacja i użycie kapitału ma służyć zdobywaniu władzy o neokolonialnym charakterze, mimo iż — jak zauważa Scruton, sama akumulacja bez inwestycji nie ma sensu. Rasizm jest u Wallersteina sposobem usprawiedliwienia wyzysku i ekspansji, i nie ma nic wspólnego z ksenofobią [ 139 ]. W myśli Wallersteina kapitalizm szuka po świecie taniej siły roboczej odciągając tubylców od sielankowego chałupnictwa i wpędza ich w nędzę. Zapomina — za co słusznie krytykuje go Scruton, że Europa prosperowała i przed kolonializmem (co wykazał np. Patrick O'Brien w pracy z 1983 roku). Nawet państwo dobrobytu i opieka społ. Dla Wallersteina są spiskiem burżujów, by kontrolować robotników. Tu akurat ma nieco racji prawica i liberałowie w XIX i XX wieku wprowadziły systemy opieki, by odebrać głosy socjalistom. Tego jednak Scruton nie zauważa, gromiąc Wallesrteina — słusznie zresztą — za niedostrzeganie poprawy bytu robotników i podżeganie do niepotrzebnej rewolucji. Dla Wallersteina nawet tolerancyjna oświeceniowa „uniwersalna" wizja człowieka, z której lekko podkpiwa sobie konserwatysta Scruton, jest darem silnego białego dla słabego czarnego, a więc zmutowanym rasizmem [ 140 ], Wallerstein nie daje szansy burżujom nawet na bycie dobrymi. Krytyka nawiedzonego manichejczyka ze strony Scrutona jest moim zdaniem słuszniejsza od wszystkich poprzednich krytyk, a teorie jakie ten myśliciel-propagandysta Wallerstein reprezentuje są wyjątkowo szkodliwe. Wallerstein uważa np. , że: „...Przede wszystkim, to nie zrewoltowani proletariusze obalą system, ale raczej sami kapitaliści, którzy nie będą chcieli dalszego istnienia kapitalizmu — już nie będą w stanie generować satysfakcjonujących zysków i w związku z tym zaczną poszukiwać alternatyw… [ 141 ]". Chodzi mu o wyczerpanie siły roboczej itd. Tak może powiedzieć tylko człowiek, który postrzega ekonomię jako grę o sumie zerowej i nie rozumie skali podnoszenia poziomu życia, jaki zapewnia kapitalizm — albo udaje że tego nie rozumie. Wallerstein w pracy: Unthinking Social Science - zarzuca współczesnej nauce nadmierną specjalizację, europocentryzm i państwo centryzm, oraz zbytnią przepaść miedzy humanistyką a naukami ścisłymi — wszystko to jego zdaniem utrwala neokolonialny wyzysk i kapitalistyczną ekspansję. Ale — ośmielę się zapytać — czy inne cywilizacje nie mają swoich aksjomatów ułatwiających im ekspansję (np. pryncypialny pacyfizm Indii, czy koncepcja państwa środka u Chińczyków).


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 Dalej..
 Zobacz komentarze (3)..   


 Przypisy:
[ 122 ] Ibidem, s. 100
[ 123 ] Ibidem, s. 103
[ 124 ] Ibidem,s s.
[ 125 ] Ibidem,s s. 105
[ 126 ] Ibidem,s s. 105
[ 127 ] Ibidem,s. 111
[ 128 ] Ibidem, s. 115
[ 129 ] Ibidem, s. 120
[ 130 ] Ibidem, s.123
[ 131 ] Ibidem, s.124
[ 132 ] Ibidem, s. 126
[ 133 ] Ibidem, s. 129
[ 134 ] Ibidem, s. 134
[ 135 ] Ibidem, s. 140
[ 136 ] Ibidem, s. 143
[ 137 ] Ibidem, s. 144-145
[ 138 ] Ibidem, s. 147-148
[ 139 ] Ibidem, s. 150
[ 140 ] Ibidem, s 153

« Recenzje i krytyki   (Publikacja: 14-03-2013 )

 Wyślij mailem..   
Wersja do druku    PDF    MS Word

Piotr Napierała
Urodzony w 1982r. w Poznaniu - historyk; zajmuje się myślą polityczną oświecenia i jego przeciwników i dyplomacją Francji i Anglii XVIII wieku, a także kwestiami związanymi z ustrojem państw (Niemcy, Szwecja, W. Brytania, Francja) w tej epoce.
 Strona www autora

 Liczba tekstów na portalu: 74  Pokaż inne teksty autora
 Najnowszy tekst autora: Bernard-Henri Lévy American Vertigo
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl. Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie, bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
str. 8822 
   Chcesz mieć więcej? Załóż konto czytelnika
[ Regulamin publikacji ] [ Bannery ] [ Mapa portalu ] [ Reklama ] [ Sklep ] [ Zarejestruj się ] [ Kontakt ]
Racjonalista © Copyright 2000-2018 (e-mail: redakcja | administrator)
Fundacja Wolnej Myśli, konto bankowe 101140 2017 0000 4002 1048 6365