Racjonalista - Strona głównaDo treści


Fundusz Racjonalisty

Wesprzyj nas..
Zarejestrowaliśmy
205.012.865 wizyt
Ponad 1064 autorów napisało dla nas 7362 tekstów. Zajęłyby one 29015 stron A4

Wyszukaj na stronach:

Kryteria szczegółowe

Najnowsze strony..
Archiwum streszczeń..

 Czy Rosja użyje taktycznej broni nuklearnej?
Raczej tak
Chyba tak
Nie wiem
Chyba nie
Raczej nie
  

Oddano 15 głosów.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"
Kazimierz Czapiński - Dokąd kler prowadzi Polskę? Laickie mowy sejmowe
Friedrich Nietzsche - Antychryst

Złota myśl Racjonalisty:
Zawsze intelekt polski obejmował bardzo rozległe horyzonty myślowe. A teraz przeżywamy jeden z najpotężniejszych przewrotów historycznych, a przeto także umysłowych. Trzeba zwracać się do tych, którzy mają odwagę myśleć o rzeczach, o których nikt jeszcze nie myślał, wdawać się w rozmowę z prawdą, przez nikogo jeszcze nie spotkaną i zarejestrowaną, sięgać ramieniem umysłu tam, dokąd nikt jeszcze nie..
 Czytelnia i książki » Recenzje i krytyki

Roger Scruton – czyli konserwatywny obraz świata [6]
Autor tekstu:

Wróćmy jednak do naszego marudy. Znów cytuje on Hegla, który odniósł się do postulatu Kanta, by traktować ludzi jako cele, a nie środki, oraz, że to ma sens tylko wtedy, gdy nie tylko nas samych, ale i innych traktujemy jako cele [ 70 ], myślałem, że ta zasada jest dopełniona przez liberalną zasadę Voltaire’a, iż nasza wolność kończy się tam gdzie zaczyna wolność innych, ale co ja tam wiem...I znów litania marudzenia o wyalienowanej, z kontekstu społecznego, pracy, która nie daje poczucia sensu. Ale tak chyba panie Scruton było zawsze, nieliczni mają pracę, która jest jednocześnie i hobby i pasją, na pewno nie mieli jej chłopi pańszczyźniani w konserwatywno-feudalnym porządku XVII wieku… Ano tak pan Scruton nie poczuwa się do baroku, natomiast pisze, o ostatnich 400 latach jako liberalnych...

Scruton cytuje arcyciekawą myśl Feuerbacha o religii, głoszącą, iż religia szkodzi humanizmowi i humanitaryzmowi, gdyż wszystkie cnoty przelewa na bóstwo, tak, iż dla człowieka nic już nie zostaje. Oczywiście Scruton uważa myśl za „dziwaczną" [ 71 ], zapewne dlatego, że nie jest w stanie jej inaczej zagłuszyć, ani odeprzeć. Natomiast ciekawie odnosi ją do spostrzeżenia Fromma o fetyszyzacji własności. Choć Fromma i Feuerbacha, Scruton oczywiście nie lubi, to jednak zgadza się, z tym pierwszym, że w naszych czasach istnieje pewien fetyszyzm towarowy [ 72 ]. Temu fetyszyzmowi przeciwstawia Scruton model angielskiego gentlemana, który o forsie nie gada, który to model jest ceniony w świecie [ 73 ]. Bo ja wiem? Cenimy chyba angielski złośliwy i nieco bluźnierczy humor tych gentlemanów (np. to zdanie z „Rydwanów Ognia": „za moich czasów pierwszy był król, a dopiero potem bóg"), ich akcent i maniery, ale raczej chyba nie to dziwaczne purytańsko-spartańskie upodobanie do niewygód (jak to zabawnie określiła Lady Grantham Cora Crawley, amerykańska żona lorda Grantham z serialu Downton Abbey) [ 74 ]. W XIX wieku brytyjskie nie gadanie o forsie miało po prostu ukryć fakt, że cholerni cudzoziemcy z Detroit czy Berlina mają ich więcej.

Ulubiony argument konserwatystów pod tytułem: liberalny homo oeconomicus nie może być heroiczny, oczywiście się pojawia u Scrutona [ 75 ], i jest równie głupi jak zawsze. Bo z jednej strony faktycznie już Montesquieu pisał, że handel łagodzi obyczaje, ale z drugiej taki Defoe opisywał przecież heroiczne zmagania ludzkie o przetrwanie w dżungli tropikalnej (Robinson Crusoe) i wielkomiejskiej (Moll Flanders).

W swej bałaganiarskiej książce, Scruton nawraca raz po raz do już poruszonych problemów, często obiecując ich rozwinięcie gdzie indziej , czego nigdy nie robi. Nie jego wina, konserwatyzm bazuje na niekonsekwentnych strachach i maniach, i jest intelektualnie jałowy. Stąd pod koniec księgi znów mamy brednie o seksie zastępującym dziś miłość i ludzie stosunki. Może po prostu Scrutona martwi to, że ludzie są mniej sentymentalnie fałszywi niż kiedyś? Bill Maher ciekawie rozszyfrował amerykańskich republikanów jako niepoprawnych sentymentalistów, być może wszyscy konserwatyści są spadkobiercami romantyzmu i nielogicznej czułostkowości (na zasadzie: „ach rodzina, ach płotek, ach czerwone dachówki, versus — ci cholerni Cudzoziemcy!"). Tradycyjne rodzina o jakiej piszą konserwatyści to twór mityczny. Jaką mają na myśli? Mieszczańską rodzinę „koleżeńską"? małżeństwo kontraktowe? partnerskie? patriarchalne? Ciekawie rozgryzł to Penn Garvaise, w poświęconym family values odcinku swego programu [ 76 ].

Miesza Scruton dalej wszystko ze wszystkim, pisząc o potrzebie wartościowania, jako podstawie ludzkiego zachowania, edukacji, sportu, kultury [ 77 ]. Wszystko pięknie, tylko skąd u niego przypuszczenie, że np. liberałowie nie wartościują? Przecież muszą choćby liberalizm woleć od innych systemów prawda? Tym, o co mu naprawdę chodzi, jest hierarchia, i miesza on dziedziny, w której jest ona niezbędna jak np. edukacja, z tymi w których jest ona zdecydowanie mniej potrzebna, lub wręcz szkodliwa.

Nieco ciekawiej traktuje Scruton o establishmencie. Pisze on na przykład, że na skutek flirtu Conservative Party z liberalizmem w latach 80., konserwatyści patrzą na establishment z punktu widzenia jednostki [ 78 ], a nie jego samego. Scruton nie podziela fascynacji wielu zachowawczych autorów samorządami, ponieważ uważa, że brytyjskie władze lokalne są martwe (tj. nie „zrośnięte" z „duchem" mieszkańców — zabawne jest to organiczne konserwatywne podejście) [ 79 ]. Wierzy jednak Scruton w religijne podstawy powinności obywatelskich, i cytuje Douglasa McGarela Hogga, 1. wicehrabiego Hailsham (1872-1950), który był przekonany o organicznym związku religii z duchem obywatelskości. Swoją drogą ciekawe, że tylko dlatego, że rzeczywistość jest całością, tak łatwo wielu z nas wierzy w organiczne związki, a przecież równie zasadne byłoby połączenie obywatelskości z np. liberalizmem czy urbanizmem... Scruton wie, że religia jest dziś mocno „odczarowana" i oceniana głównie z zewnątrz — a więc antropologicznie, a nie od wewnątrz z perspektywy człowieka średniowiecza, mimo to zaleca hodowanie religii jako podstawy obywatelskiego ducha wspólnotowości, pokazując przykład T.S. Elliota, jakoby samoświadomego wiernego, ale nie obłudnego. Co ciekawe Scruton uważa, że pielęgnowanie religii jako podstawy ducha obywatelskiego, jest dobre i dla sceptyków, a jako przykład społeczeństwa, w którym mamy transcendentalne więzi bez transcendentalnych bytów, podaje Japonię [ 80 ], wszystko to wpasowuje się doskonale w tradycyjnie instrumentalne konserwatywne podejście do religii jako narzędzia dyscypliny społecznej, ale odwoływanie się do przykładu Japonii, pokazuje wyraźnie, że cały ten pomysł stymulowania religii, jest tak samo konstruktem społecznym jak liberalne wzmacnianie pierwiastka indywidualizmu, co wyklucza wszelkie konserwatywne pretensje do naturalności.

Scruton ceni KrK jako przykład „establishmentu, który nie odwołuje się do siły militarnej" [ 81 ], to prawda KrK z musu odwołuje się, jak inne kościoły, do propagandy. Kościoły jednak nie są przecież jedynymi takimi organizacjami, by po ich np. zniknięciu miała nastać pustka. Scruton ubolewa, że KrK i inne organizacje religijne chorują obecnie na „trzecioświatyzm" i zajmują się misjami charytatywnymi w Afryce, zamiast dbać o podtrzymanie doniosłości momentu śmierci. Scruton uważa, że „świecka ideologia", za którą uważa poprawność polityczną (nie bacząc, że np. sekularny liberalizm nie uznaje poprawności politycznej, bowiem koliduje ona z wolnością słowa) powodując demistyfikację intelektualną religii, dokonuje jednocześnie mistyfikacji podstawowych rzeczy jak narodziny, pożycie czy śmierć [ 82 ]. Z kontekstu wynika, że ma on tu na myśli ustawiczne zastanawianie się co jest słuszne na poziomie działań konkretnych jednostek, zamiast odwoływania się do tradycji. Nie dostrzega — jak to konserwatysta — zmienności, niepewności i opresyjności tradycji. „Świecki obraz kondycji ludzkiej jest niezadowalający" — powiada Scruton i dodaje, że"religia się odrodzi". No cóż tego jeszcze wiedzieć nie możemy. Wiadomo, że instytucje religijne walczą jak mogą, by pozbawić ludzi wiary we własne siły, i znów przykleić do niebios. Z pewnością świecka kultura nie wystarcza Scrutonowi. Dawny Kościół, jak pisze Scruton, legitymizował egoizm bogatych i pocieszał biedaków, owszem ale czy naprawdę kastowość pomaga jako lek na zawiść wobec bogatszych?

Tak samo niezbędna jest według Scrutona hierarchia. Cytuje Shakespeare’a, by pokazać że elżbietański mieszczanin uważał istnienie szlachty i jej rządy za gwarancję, iż nie będą wszyscy z wszystkimi walczyć o pozycję społeczną [ 83 ]. Cóż może na to odpowiedzieć liberał? Na przykład to, że uwolniona energia konkurujących jednostek jest pożądana, np. demo-liberał Paul Johnson świetnie udowadniał to na przykładzie Cromwella.

Państwo opiekuńcze Bismarcka uważa Scruton za społeczną konieczność, bowiem możni i kościoły już nie opiekują się biednymi na masową skalę [ 84 ]. Ciekawe czy pojmuje jak różną skale pomocy oferuje obecnie państwo opiekuńcze, w stosunku do dawnych możnych i kościołów. Zapewne tak, ale nie podkreśla tej różnicy, bo mógłby być zmuszony przyznać, że państwo opiekuńcze i tak musiałoby kiedyś nadejść by zapewnić naprawdę realną pomoc. Pamiętam, jak czytałem, że w XVIII-wiecznym Liverpoolu biedota mieszkała stłoczona w piwnicach; gdzie wówczas były szlachta i kościoły? Scruton polemizuje z konserwatystami z USA, takimi jak Iving Babbit Czu Paul Elmer, którzy byli zdecydowanie niechętni socjałowi [ 85 ]. Podoba mu się jednak pomysł amerykańskiego work-fare, tj. tak skonstruowanego modelu socjalnego, by nie nagradzać biedy lecz aspiracje.

Potem znów Scruton wypisuje głupstwa o państwie narodowym, stwierdzając m.in., że wprawdzie, „żaden najemnik nie zaplanowałby bitwy nad Sommą… jednak nie ma szczęścia społeczeństwo które nie rości sobie pretensji do państwowości". Uznaje zaraz potem, że państwo narodowe zapewnia ład, i krytykuje ojców UE za przekonanie, że narody wojny wywołują, a unie uśmierzają, choć przykład USA i CSA (1860-1865) pokazuje inaczej [ 86 ]. Myli się we wszystkim; USA i CSA to była wojna dwóch państw — dwóch wielonarodowych unii, a nie jakiejś federacyjnej unii z poszczególnymi stanami (zresztą po części była to wojna narodowa — szkoto-holendro-niemco-anglicy z północy, przeciw angielskiej arystokracji z południa), poza tym dlaczego ciągle o państwie narodowym gardłuje człowiek mieszkający w Unii wielonarodowej, jakim jest UNITED Kingdom.

Następnie Scruton skręca w kierunku kolejnego bożka konserwatystów — silnej władzy, który to bożek kazał von Papenowi poprzeć Hitlera, o czym oczywiście nie ma ani słowa w omawianej książce; zresztą Scruton generalnie traktuje Niemców jako gorszy gatunek i mówi o nich zawsze źle. Uważa Scruton, że liberalno-demokratyczna władza, która ma tendencję do stałego reformowania się, skazana jest na prowadzenie polityki niejasnej i kunktatorskiej [ 87 ], choć dałoby się podać przykłady królów np. wiecznie zmieniających sojusze (np. Henryk VIII czy Jan III Sobieski), a sam podaje przykład De Gaulle’a — polityka silnego i zdecydowanego, mimo iż rządzącego w państwie demokratycznym [ 88 ]. Dość odważnie chwali Scruton wielkonosego generała wobec swych braci Brytyjczyków… za to, iż pamiętał, że ważniejsze są „codzienne konieczności polityki" od ideałów, takich jak „głupawy mit postępu" [ 89 ], który nakazuje każdą politykę uznawać za postępującą lub cofającą. De Gaulle był silny, bo zmienił ustrój RF, o czym już Scruton nie wspomina. Poza tym generał też miał swoje idees fixe i ideały. Wiem, że Scrutonowi zapewne chodziło o niezłomną walkę generała o francuską rację stanu, ale czy jego upór, nie zaprzepaścił np. szansy by UZE zastąpiła NATO? A przecież to by było bardzo korzystne dla zwolenników niezależności Francji od USA i zobowiązań atlantyckich.


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 Dalej..
 Zobacz komentarze (3)..   


 Przypisy:
[ 70 ] Ibidem, s. 178
[ 71 ] Ibiedem, s. 180
[ 72 ] Ibidem, s. 183|
[ 73 ] ibidem, s. 184
[ 74 ] 184
[ 75 ] Ibidem, s. 185
[ 77 ] R. Scruton, Co znaczy konserwatyzm, s. 208.
[ 78 ] Ibidem, s. 220
[ 79 ] Ibidem, s. 222
[ 80 ] Ibidem, s. 234
[ 81 ] Ibidem, s. 235
[ 82 ] Ibidem, s. 238
[ 83 ] Ibidem, s.245
[ 84 ] Ibidem, s. 250
[ 85 ] Ibidem, s. 251
[ 86 ] Ibidem, s. 254-256
[ 87 ] Ibidem, s. 259
[ 88 ] Ibidem, s. 260
[ 89 ] Ibidem, s. 262

« Recenzje i krytyki   (Publikacja: 14-03-2013 )

 Wyślij mailem..   
Wersja do druku    PDF    MS Word

Piotr Napierała
Urodzony w 1982r. w Poznaniu - historyk; zajmuje się myślą polityczną oświecenia i jego przeciwników i dyplomacją Francji i Anglii XVIII wieku, a także kwestiami związanymi z ustrojem państw (Niemcy, Szwecja, W. Brytania, Francja) w tej epoce.
 Strona www autora

 Liczba tekstów na portalu: 74  Pokaż inne teksty autora
 Najnowszy tekst autora: Bernard-Henri Lévy American Vertigo
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl. Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie, bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
str. 8822 
   Chcesz mieć więcej? Załóż konto czytelnika
[ Regulamin publikacji ] [ Bannery ] [ Mapa portalu ] [ Reklama ] [ Sklep ] [ Zarejestruj się ] [ Kontakt ]
Racjonalista © Copyright 2000-2018 (e-mail: redakcja | administrator)
Fundacja Wolnej Myśli, konto bankowe 101140 2017 0000 4002 1048 6365