|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Czytelnia i książki » Recenzje i krytyki
Roger Scruton – czyli konserwatywny obraz świata [7] Autor tekstu: Piotr Napierała
Na koniec Scruton próbuje
znów dobrać się do liberalizmu, w celu obnażenie jego mitów. Stara się
wykazać niespójność liberalnej wizji ludzkiego działania. Cytuje liberała
Dworkina, który podobnie jak wielu innych liberałów np. Rawls, uważał, że
„jednostka powinna wypracować własną koncepcję dobra, na własny użytek"
[ 90 ].
Liberalizm opiera się, jak słusznie zauważ Sacruton, na autonomii racjonalnej
jednostki i zasadza na napięciu między dążeniem jednostki a utylitaryzmem
społecznym [ 91 ].
Nie podoba się Scrutonowi, to, że liberałowie wiecznie przerzucają ciężar
dowodu na konserwatystów, a także to, że każde działanie oceniają oni z perspektywy 1 osoby. Liberał Immanuel Kant uznał, jak pisze Scruton, iż jesteśmy
hamowani przez obiektywną zasadę równych uprawnień, ale miał problem by
uzasadnić te uprawnienia z pierwszoosobowej
perspektywy. Jednocześnie przypomina Scruton, iż David Hume stwierdzał, że
rozum jest i powinien być kontrolowany prze uczucia, zapomina jednak dodać, że
filozof ten atakując różne świętości liberałów takie jak racjonalizm i umowę
społeczną, zachował całe przesłanie społeczne liberalizmu, o czym
wspaniale pisał John Gray. Scruton
uważa, że liberałowie ustawicznie sprowadzają wszystkie problemy do pytania:
„dlaczego miałbym to zrobić ?", oczekując, że konserwatysta za każdym
razem im to wytłumaczy, podczas gdy
„powinienem", wynika wg Scrutona z uczuć i przywiązania (np. monarchia jest ceniona przez konserwatystów, bo
przekształca lojalność w zwykłą sympatię do osoby), natomiast liberalizm,
dąży do tego by zniszczyć wszelką dyscyplinę i przywiązanie, dążąc
jakoby do radykalnego: „dlaczego mam zrobić
cokolwiek" [ 92 ].
Faktycznie, gdyby liberałowie zaczęli się bawić w anarchistów, byłby z tego niezły kwietyzm… Dobrze tu widzimy, jak działa konserwatywny umysł;
konserwatysta uważa dobrowolną umowę za niewystarczającą podstawę działania
społeczeństwa i żąda tu i ówdzie dyscypliny i bezwzględnego umotywowanego
kulturowo posłuszeństwa. Scruton zapomina, że liberalizm zakłada, że człowiek
jest z natury aktywny i ambitny, oraz, że fachowość i wiedza mogą wywołać
racjonalny posłuch równie skutecznie, jak kulturowe przesądy.
Książka Scrutona
jest bałaganiarska, maniakalna i pełna powtórzeń. Autor bezwiednie
znakomicie udowadnia tu, swoją tezę o intelektualnej przewadze „lewicy", z liberalizmem włącznie. Scruton niestety nie jest uczciwy, podobnie jak
thatcheryści, których tak krytykuje; połyka on i wypluwa elementy liberalnej
doktryny, gdy mu to pasuje; przypisując konserwatystom idee, które zostały
wypracowane przez liberalizm, i uważając je za odwieczne, choć są
zdecydowanie historyczne i konstruktywistyczne. Widać u Scrutona typową
prawicową tęsknotę do prostszego, mniej rozgadanego świata i prostszej
polityki. Zapomina jednak o tym, że męcząca gadanina, której symbolem jest UE i jej organy, stanowi pożądana alternatywę dla brutalnej gry narodowych państw.
Czytając Scrutona raz po raz przypominało mi się zdanie cesarza Wilhelma II,
który zwolniwszy Bismarcka w 1890 roku z fotela kanclerza Rzeszy, ogłosił, iż
odtąd polityka będzie prosta i jasna, co doprowadziło do końca
bismarckowskiej koncepcji równowagi sił (Bismarck dążył do tego, by Rzesza
była uważana za przyjaciela i Austrii i jej wroga — Rosji), wdepnięcia w słabszy z dwóch europejskich sojuszów i klęski w 1918 roku...
Druga, omawiana
przeze mnie książka Scrutona: „Intelektualiści nowej lewicy", wywołuje u mniej, jako liberała mniejsze emocje i sprzeciw, jako że stanowi atak na myślicieli
(neo)marksistowskich, którzy nie należą do moich idoli. Scruton zaczyna od
narzekań na nieprzychylność recenzentów swej książki, co jego zdaniem ma
dowodzić dominacji marksizmu wśród elit intelektualnych UK.
Scruton podawał przykład Michaela Shortlanda, redaktora działu w „Radical
Philosophy:, który nazwał "Intelektualistów…" marną i tandetną książką, i dziwił się, że wydawnictwo Longmans ją opublikowało [ 93 ].
Uczeń wykpiwanego przez Scrutona Raymonda Williamsa, Stuart Hall w „Guardianie"
oskarżał Scrutona o brak indywidualnej ciekawości, co Scuton uważa oczywiście
za czepialskie, ja natomiast uważam, że Scruton faktycznie nie popisał się głębszą
analizą, choć i tak „Intelektualiści…" są książką dużo
staranniejszą, od jego dziełka o konserwatyzmie. Alan Ryan oskarżał Scrutona o brak troski o „przyzwoitość intelektualną", a (niedawno zmarły) sławny
amerykański filozof prawa Ronald Dworkin, uznał nie tylko prace Scrutona, ale
wszelkie przedsięwzięcia współczesnego konserwatyzmu za intelektualnie
bezwartościowe [ 94 ].
Scruton uznał zapalczywość krytyków za dowód, że dla lewicowców i socjaliberałów Zachodu teoria społeczna jest magią, za pomocą której chcą
oni zaprzeczać powiązaniom swych emancypacyjnych przekonań z komunizmem, a także tego, że długi okres trwania ZSRR, przekonał intelektualistów Zachodu o sile lewicowych recept [ 95 ] — dość daleko idące wnioski.
Scruton rozpatruje
biogramy i poglądy 20 lewicowych intelektualistów, którzy, co przyznaje sam,
różnią się między sobą formacją i poglądami. Uważa on np., iż Dworkin
jest lewicowy „tylko z pozy" [ 96 ].
Ci myśliciele jednak, jak twierdzi Scruton, decydują o sporej wiarygodności
lewicy, mimo niepowodzenia komunizmu w ZSRR i Bloku Wschodnim. Uważa ich za
udziałowców „konsensusu opozycji" lat 60 i 70, zwanego Nową Lewicą, z którą
kojarzeni są wszyscy omawiani autorzy, mimo dzielące ich różnice. Scruton
zalicza ich do lewicy, ponieważ — jak jakobini — uważają oni, że zło tkwi
nie w człowieku, lecz w systemach politycznych i społecznych, i prowadzą
politykę celu — celem tym jest jak mówił Robespierre w 1794 roku: „królestwo
mądrości, sprawiedliwości i cnoty" (a nie obyczaju jak konserwatyści)
[ 97 ].
Dość wątpliwy jest wniosek Scrutona, iż lewicą rządzą krasomówczy
ekstremiści, właśnie ze względu na to, że są bliżej celu, natomiast
konserwatyści izolują prawicowe ekstrema w interesie konsensusu i obyczaju.
Barack Obama w swej książce: „Odwaga nadziei" uważa dokładnie odwrotnie.
Scruton kładzie nacisk na skłonność lewicy do omijania faktów, zaprzeczających
odwiecznemu marszowi do socjalizmu, oraz do ignorowania zarzutów wobec
marksizmu ze strony czy to liberałów czy to konserwatystów (Aron, Popper,
Mallock, Sombart, Hayek, Boehm-Bawerk, Weber, Maitland, Sraffa) [ 98 ],
stąd przekonanie Scrutona, iż marksizm i lewicowość w ogóle są formami nie
znoszącej sprzeciwu religii (pisali o tym Aron, oraz np. Norman Cohen, który
krytykował marksowski milenaryzm) [ 99 ],
mimo krytyki marksizmu, rok 1968, zdaniem Scrutona obudził uśpioną lewicowość
na Zachodzie, ponieważ dojrzało wtedy pokolenie nie pamiętające II wojny światowej, a którego przodkowie niewiele mieli wykształcenia, stąd Nowa Lewica łatwo
przekonała ich, że „cała władza w świecie jest uciskiem" [ 100 ].
Słowem nie wspomina Scruton o znaczeniu jakie dla Nowej Lewicy i jej
antyautorytaryzmu była mowa Chruszczowa z lutego 1956 roku: „Kult
jednostki i jej konsekwencje", co wskazuje na silniejsze humanistyczne
implikacje ruchu.
Nie omawia Scruton myśli
Marcuse’a, twierdząc, że wiele już go krytykowano, ani Chomsky’ego, którego
uważa za zbyt wypranego z teorii, więc przechodzi od razu do niejakiego Edwarda
Palmera Thompsona (1924-1993), historyka
który zadeklarował się jako komunista i marksista w latach 50., następnie
wycofał się z partii komunistycznej po najeździe ZSRR na Węgry, a potem
walczył o Europę bez bomby A, oraz do 1964 roku był w radzie wykonawczej
„New Left Review" [ 101 ], z której wygryzły go ponoć młode wilczki lewicowe. O czym Scruton nie
wspomina, Thompson jako 17-latek zgłosił się na front włoski by walczyć z faszystami. Popularność Thompson zawdzięcza, zdaniem Scrutona ładnemu i ciekawemu stylowi, oraz temu, że Brytyjczycy, już od czasów Shakespeare’a,
darzą historyków szczególną estymą, uważając ich za ludzi idei (jego
zdaniem to historycy wykreowali Labour Party na poważną i godną zaufania siłę
polityczną) [ 102 ],
oraz nawiązywaniem nie tylko do Marxa, ale i Williama Blake’a i Williama
Morrisa. Thompson nie zawsze zgadza się z Marxem, np. zaprzecza, by w średniowiecznej
Anglii istniał zaczątek klasy robotniczej, nie uważa też by klasę społeczną
definiował jedynie podział pracy i miejsce w procesie produkcji (lecz także
np. zwyczaje, język itd., opublikowana w 1963 roku praca: „The
Making of the English Working Class, na podstawie której Scruton ocenia
sposób myślenia Thompsona definiowała klasę, nie jako strukturę lecz jako
relację kulturową), lecz
mimo to uważa, że marksizm wraz z teorią walki klas, sporo wyjaśniają,
sentymentalizuje też i ideologizuje walkę robotników o godziwszą egzystencję,
jako antykapitalistyczny mesjanizm, a tego już Scuton mu nie daruje. Scruton kończy z Thopmsonem pisząc o jego przekonaniu dla tzw. "teorii konwergencji", która
kazała lewicowcom brać NATO i Układ Warszawski za dwie równie tyrańskie
instytucje realizujące podobnie imperialne zamiary [ 103 ].
Thompson jednak był jeszcze o wiele bardziej niezależnym myślicielem, niż
przyznaje Scruton. O poglądach ortodoksyjnego marksisty Louisa Althussera,
pisał w 1978 roku („The Poverty of Theory") wprost, jako o „niehistorycznym gównie". Do Blake’a powrócił pod koniec życia, pisząc:
„Witness Against the Beast:
William Blake and the Moral Law" (1993), gdzie snuł związki między
purytańską rewolucją (1649-1660) a poglądami XVIII-wiecznego poety. Jeśli
nawet zgodzimy się ze Scrutonem, że teoria konwergencji jest próbą ratowania
marksizmu przed faktami, to jednak trudno mieć do Thompsona pretensje, że
krytykował ideologów obu zimnowojennych bloków, w tym i Reagana i jego
koncepcję „gwiezdnych wojen" z 1985 roku, która wielu obserwatorom, nie
tylko tym lewicowym wydawała się zbyt śmiała, tak samo jak polityka
Eisenhowera, dawnym stronnikom Trumana w 1953 i 1954 roku. Reasumując wydaje się,
że Scruton kreuje Thompsona na daleko płytszą postać niż był w rzeczywistości.
Nie czytałem jednak dział Thompsona by móc coś bliżej o tym powiedzieć. O samym jego istnieniu dowiedziałem się przed laty z lektury Scrutona...
Kolejną „ofiarą"
Scrutona jest Ronald Dworkin (1931-2013). Przystępując do omawiania tej
postaci, Scruton zaznacza, że lewica w USA zachowała swój liberalny image, ze
względu na szacunek do konstytucji jaki jest powszechny wśród wszystkich
Amerykanów, oraz płynność tamtejszych elit, co zaś powoduje, że lewica nie
atakuje własności, lecz tylko jej niektóre przejawy, jak
konsumpcjonizm. Walka z konsumpcjonizmem zastępuje więc w USA, walkę
klasową [ 104 ],
klasy są w USA płynne i nie posiadają wyraźnego moralnego profilu. Nie wiem
czy można się z tym wnioskiem zgodzić, pamiętając choćby wnioski von
Misesa z jego „Mentalności antykapitalistycznej" — wnioski o sportowym,
antyintelektualnym zacięciu amerykańskiej elity finansowej. Według Scrutona
amerykański „radykał", tj. lewicowiec — (de facto socjalliberał),
atakuje rząd USA i wspiera przeciwko niemu mniejszości
(Scruton pisze m.in. wyraźnie o „zboczeńcach" mając na myśli
zapewne gejów — to tak a propos „tyranii" poprawności politycznej w UK...),
wyszukując przykłady imperialnego zaślepienia elit rządzących (np. wojna w Wietnamie), i generalnie skacze od jednej sarkastycznej konstatacji do drugiej.
Zarzuca Scruton Dworkinowi, czy Joan Didion intelektualną nieuczciwość i nieustanne uciekanie od rzetelnej analizy, mimo iż SAM TO ROBI NIEUSTANNIE zwłaszcza w swej książce o konserwatyzmie, tak samo jak nieustannie zarzuca lewicy
sentymentalizm, choć ten wspiera głównie prawicowe wizje państwa
(idealizacje przeszłości, narodu, obyczaju itd.). Dalej pisze nieco Scruton o atakach Dworkina na pozytywizm prawny (Bentham, Austin, Kelsen, Hart itd.).
Inaczej niż wymienieni myśliciele Dworkin uważał, że prawo ewoluuje nie z „normy zwierzchniej", lecz w dużej mierze z obyczaju (w trudnych sprawach
prawo jest nie stosowane przecież, lecz odkrywane), Scruton mu przyklaskuje
(sic!) i cieszy się, że wraca on ku „głęboko konserwatywnemu naturalizmowi
prawnemu" [ 105 ].
Jest to wielka nieuczciwość intelektualna. Każdy kto zna choć trochę myśl
epoki oświecenia (zwł. Locke’a i Kanta) i zarzuty Poppera wobec Hegla, wie
dobrze, że to liberalizm bronił w XVIII i XIX wieku naturalizmu prawnego — w postaci praw naturalnych nakazujących łączyć prawo z uniwersalistyczną
filozofią moralną, a konserwatyści jak Hegel — którego zresztą Scruton
lubi i ceni — stali na straży
partykularnych pozytywizmów prawnych, łączących prawo nie z nauką moralną,
ale z tradycją i kulturą prawną danego kraju (w przypadku Hegla — Prus).
Popper — nota bene liberał — uważał, że pozytywizm prawny to uznanie, że
siła (rząd i armia danego państwa) jest prawem. Scruton, choć chwali prawo
tworzone na sali sądowej i preferuje ponoć naturalizm prawny od sztywnego
pozytywizmu, prawnego, atakuje Dworkina za sugestie, iż prawo ma sprzyjać
obywatelskiemu nieposłuszeństwu. Oto co mówi Dworkin cytowany przez Scrutona:
„Człowiek nie może wypowiadać się swobodnie, kiedy nie może dostosować
retoryki do swego oburzenia, lub kiedy musi ograniczać swą ekspresję by
chronić wartości, które ma za nic w porównaniu z tymi, których usiłuje
bronić…" (fragment dzieła Dworkina: „Taking Rights seriously").
Scruton czepia się Dworkina za to, że ten jest przeciw ściganiu dezerterów
uchylających się przed służbą wojskową. Wg Dworkina, brak kary dla nich
nie spowodowałby masowego odpływu rezerwistów do domów [ 106 ].
Scruton uważa Dworkina za typowego „naiwnego" liberała i może ma nawet i rację, ale czy wojen rzeczywiście nie powinni prowadzić tylko ci co chcą,
lub mają do tego dryg? Scruton próbuje dalej nieudolnie i niejasno
relatywizować prawa jednostki, porównując jej z prawem poborowego do
posiadania wokół siebie innych poborowych [ 107 ]...
litości! Co do kamienia niezgody między GOP a liberałami w USA — akcji
afirmacyjnej, to Dworkin ponoć nie pochwala polityki kierującej się
kryteriami rasowymi, ale ponieważ nie istnieje nic takiego jak prawo ubiegania
się na studia na podstawie IQ, to słusznie w to miejsce wkracza polityka społeczna. W ten sposób poświęca Dworkin klauzulę równego traktowania na rzecz samej równości
realizowanej przez rząd. Scruton kpi z niekonsekwencji Dworkina i atakuje prawa
uznawane przez liberałów jako dary i przywileje i zarzuca liberałom brak
respektu dla praw jednostkowych ulubionych przez konserwatystów (ponoć liberałowie
nie uważają ich zwykle za prawa lecz np. jako „burżuazyjne przeżytki"),
lecz nie wiadomo o co dokładnie mu chodzi, bo żadnego nie wymienia, natomiast
muszę się tak samo jak Dworkin zgodzić, że akcja afirmacyjna jest do luftu,
ale ponieważ dążymy nie tylko do ochrony indywidualności, ale też do jakiejś
równości społecznej w imię spójności społecznej (to ostatnie powinno być
drogie konserwatystom, a nie jest, wolą oni dzielić społeczeństwa na
kulturowe segmenty...), to taka akcja
jest złem koniecznym. Czarny nie powinien oznaczać proletariusza, ale żeby
tak było to kilku czarnym należy nieco pomóc. Niesprawiedliwe? Może. Ale nic
lepszego nie wymyślono. Scruton burzy się przeciw amerykańskiemu pojmowaniu
polityki, wg którego jednoznacznie dobre jest tylko to co służy prawom
jednostki i równości. Szczęśliwi Amerykanie… Wojciech Sadurski w epitafium
dla Dworkina („Gazeta Wyborcza" sob-niedz. 23-24 II 2013 r.) pisał o podziale Dworkina na demokrację większościową i partnerską — jedynie ta druga bazująca na kontroli prawodawstwa przez kompetentnych sędziów pamiętających o dobru jednostki i zasadzie dążenie do równości wydawała mu się
uprawomocniona. Ta kontrola demokracji przez elitę powinna się podobać
naszemu konserwatyście, tyle, że ideały nie te … Jak pisze Sadurski, sędziowie
wg Dworkina, nie działają nigdy w sposób obojętny moralnie, lecz dokonują
wyboru moralno-prawnego, jednak nie swobodnego, lecz opartego na standardach i zasadach społeczeństwa liberalno-demokratycznego. Nie byłby Sadurski
Polonusem, gdyby nie wspomniał o swej polemice z Dworkinem, iż w dialogu:
moralność-religia, ta ostatnia odgrywa większą rolę niż Amerykanin był skłonny przyznać. Dworkin był ponoć człowiekiem
dowcipnymi smakoszem, oraz jak mówił
jego przyjaciel Thomas Nagel — „przeciwieństwem ascety", może to
najbardziej drażni Scrutona...
1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 Dalej..
Przypisy: [ 93 ] R. Scruton, Intelektualisci Nowej Lewicy, s. 7. « Recenzje i krytyki (Publikacja: 14-03-2013 )
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 8822 |
|